niedziela, 6 stycznia 2013

78.

Bardzo leniwy weekend, chyba ostatni w tym miesiącu, dlatego postanowiłam maksymalnie wykorzystać swój limit nicnierobienia. Skończyłam książkę, znalazłam trochę czasu na pichcenie i inne rzeczy, na które później nie będę miała nawet chwili. Ale już powoli czuję chemię depczącą mi po piętach, a zaraz za nią lawinę kolejnych, fascynujących przedmiotów. Skrycie liczę na to, że i podczas tej sesji uda mi się prześlizgnąć przez to, czego zwyczajnie nie jestem w stanie się nauczyć. Do tej pory się udawało! :)
Poza tym, jak co roku, czuję na sobie brzemię upływającego czasu. I drugi raz w życiu martwię się tym jak ten dzień będzie wyglądał. Z dala od wszystkich szczerze kochających mnie osób, którym moje życie nie jest obojętne, bez względu na to jakie jest. Na żadne niespodzianki balonowo-tortowe też nie liczę, w końcu to będzie po weekendzie, a tutaj znają mnie za krótko albo wciąż za mało. Czas przestać oczekiwać od życia zbyt wiele.
Dobrze, że nie jestem tutaj sama, bo nie wyobrażam sobie tego, co by się ze mną działo...
B. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz